15 maja 2024r. Imieniny: Zofii, Nadziei, Berty
Gospodarz strony: Andrzej Dobrowolski     
 
 
 
 
   Starsze teksty
 
Czy wróci tzw. republika kolesiów?

            W roku 2003 miała w Garwolinie miejsce głośna sprawa wynajęcia przez burmistrza Tadeusza Mikulskiego miejskiego zieleniaka jego stowarzyszeniu Wspólnota Powiatowa, w którym - w momencie gdy przetarg odbywał się – był prezesem. Można więc powiedzieć, że burmistrz nie był bezstronny w zarządzaniu majątkiem miejskim, przeciwnie – jak to określało wielu garwolinian - „sam sobie zieleniak wynajął”. Kilka dni po przetargu a przed podpisaniem umowy o wynajmie zieleniaka, burmistrz Tadeusz Mikulski przekazał fotel prezesa WP ówczesnemu staroście, bo inaczej musiałby podpisać umowę sam ze sobą. Tygodnik Siedlecki skwitował to karykaturą burmistrza jako straganiarza sprzedającego warzywa, a Rzeczpospolita – po opisie układu osób w miejscowym samorządzie – określiła rządzących u nas ludzi jako „Garwolińską Republikę Kolesiów”. Ale prokuratura badająca sprawę, ku zdumieniu wielu z nas, umorzyła postępowanie.

             Bezstronność w zarządzaniu przez Wspólnotę Powiatową mieniem publicznym nie była niekwestionowana (piszę o aspekcie obyczajowym, a nie prawnym) również na szczeblu powiatowym. Powiatową działkę przemysłową leżącą dziś przy obwodnicy Miasta, kupił wtedy ówczesny przewodniczący powiatowej rady. Od przewodniczącego powiatowej rady również oczekiwałbym zdystansowania się od poważnych interesów na styku z „własnym” samorządem powiatowym.

             W roku 2010 Wspólnota Powiatowa, jej dawni i obecni członkowie, wrócili do władzy po 4-letniej przerwie.

              I oto na horyzoncie pojawiły się dwie poważne możliwości powrotu do złych praktyk takiego zarządzania mieniem publicznym, co do którego można podejrzewać, że jego celem nie jest poprawnie zdefiniowane dobro publiczne.

              Pierwsze  podejrzewane przeze mnie ewentualne zło – to świadome podjęcie ryzyka kryzysu miejskich finansów Garwolina, w którym Miasto będzie „musiało” sprzedać udziały w PWiK dla dokończenia budowy basenu, a drugie – to sprzedanie działek przemysłowych w powiatowej strefie aktywności gospodarczej nie dla renomowanych firm przemysłowych (przynoszących do nas na dziesięciolecia: kapitał, technologię, wielką skalę działania, miejsca pracy), ale przedsiębiorcom bez takich walorów, którzy równie dobrze mogliby umiejscowić się w naszych stronach poza strefą.

              Co do pierwszego.

              Przed referendum Pan Burmistrz w swej ulotce poinformował mieszkańców Miasta, że budowa basenu nie tylko przebiegnie gładko, ale obok niej będą realizowane inne poważne inwestycje. Zachęcał wprost do głosowania TAK.

              Jednak podpisując umowę na wykonanie basenu z firmą Tiwwal 18 listopada 2010 znał zdanie sceptyków - w tym swego skarbnika - ostrzegających, że sytuacja finansowa Garwolina nie pozwala na gładkie finansowanie budowy basenu bez pozyskania dotacji, i że rygory zadłużania miast zaostrzają się. Wiedział również, że doprowadzenie do niewydolności finansowej Miasta stwarza pokusę sprzedaży udziałów w PWiK. (Patrz teksty „Garwolina nie stać na samodzielne budowanie basenu”  z 14.05.2010, „Uwaga na PWiK” z 13.10.2010).

              Propaganda z ulotki okazała się zwodniczą obietnicą. W 2011 wszelkie inwestycje poza basenem zamarły, Miasto dotarło do granicy dopuszczalnego zadłużenia, i w 2012 pieniędzy na basen ani z dochodów, ani z kredytów mieć zapewne nie będzie.

              Jeśli nie zdarzy się cud, Garwolin znajdzie się w punkcie „konieczności” sprzedania cennych dóbr, z których najoczywistszymi są cenne udziały w PWiK. Czy burmistrz Mikulski świadomie prowadzi do takiej sytuacji? Pytam, bo aż wierzyć się nie chce, że wierzył w możliwość pozyskania dotacji z Ministerstwa Sportu, gdy w konkursie RPO jego wniosek zajął jedno z końcowych miejsc, a sam basen zlokalizował w strefie zagrożenia powodziowego.

              Druga możliwość złego postępowania dotyczy losów powiatowej strefy aktywności gospodarczej. W ubiegłej kadencji miejska rada zatwierdziła plan dzielnicy przemysłowej pod obwodnicą, a jej zagospodarowaniem miał się zająć właściciel gruntów – władze powiatowe. Niepowtarzalnym jej atutem są wielkie działki umożliwiające osadzenie na nich firm, które mają kłopot ze znalezieniem dużych  s k o m a s o w a n y c h  działek w miastach, przy uzbrojonych ulicach. (Patrz teksty z 2009: „Jak traktujemy rozpoczęte sprawy” - i „Krok pro-przemysłowy”  ).

              I oto 24 czerwca Życie Siedleckie opublikowało pełną niepokoju wypowiedź Grzegorza Woźniaka mówiącą, że w powiatowej radzie odżyły rozważania o sprawie ewentualnej sprzedaży ziemi pod obwodnicą już dziś, byle prędzej, choćby za jedną trzecią możliwej do osiągnięcia ceny prawdopodobnej po wybudowaniu ulic. Zamiast myśleć o zbrojeniu strefy; zamiast myśleć o jej promocji – powiedzmy - na poznańskich targach Intercity, gdzie właściciele stref zachęcają renomowane firmy do sprowadzenia się do siebie; zamiast myśleć choćby o wystawieniu wielkiej tablicy reklamowej w strefie, myśli się o łatwym i wygodnym sprzedaniu ziemi podobnym do zrealizowanych już sprzedaży. Kto na tym może zyskać? Czy jacyś lobbyści zachęcają radnych powiatowych do takiej pospiesznej „wyprzedaży”, która im osobiście da działki? I zablokuje pracodawczą konkurencję?

            Czy dojdzie do sprzedaży „sreber rodowych Garwolina” - udziałów PWiK, na spięcie biznesplanu budowy basenu w sytuacji świadomego podjęcia przez burmistrza ryzyka kryzysu finansów Miasta? Źle byłoby, gdyby Rada Miasta pozwoliła płacić dobrem miejskim za błędy władzy wykonawczej.

           Czy będą podejmowane działania zmierzające do sprzedaży działek pod obwodnicą dla kolegów i znajomych władzy? Mam nadzieję, że starosta pan Marek Chciałowski do tego nie dopuści i poprowadzi do uzbrojenia strefy i dobrego jej zagospodarowania.

 




                                               
Andrzej Dobrowolski, SdG

.